Przewoźnicy odpowiedzialni za transport morski chcą opanować jak największą część z całego łańcuch dostaw. Aby osiągnąć ten cel, będą eliminować spedytorów i przejmować kontrolę nad całą logistyczną częścią, czyli transportem drogowym do i z portów morskich, nad magazynowaniem ładunków i odprawami celnymi.
Po takim wstępie pojawiają się zapewne pytania, jakie mogą być skutki takiego działania? Tak naprawdę, zarówno w Polsce, jak i Europie aktualnie panuje względny spokój, po opanowaniu sytuacji z Brexitem, pakietem mobilności, wybuchem konfliktu na Ukrainie i gwałtownie rosnącymi kosztami.
Obecnie nie ma w planach kolejnych zmian, w związku z czym, przewoźnicy mogą adaptować się i przyzwyczajać do zmian, które są wynikiem wyżej wspomnianych okoliczności.
Warto wykorzystać ten czas na obserwację innych rodzajów transportu, w celu sprawdzenia, w jaki sposób mogą one wpłynąć na transport drogowy. Przykładowo przewozy intermodalne, a w szczególności morsko-lądowe — można sprawdzić jakie zmiany czekają ten rodzaj transportu i w jaki sposób będą oddziaływać na drogowy transport.
Z pewnością okres 2020-2022 był dla całej branży transportowej jednym z najbardziej burzliwych momentów od dobrych kilkunastu lat.
Oczywiście jest to w dużym stopniu efekt pandemii COVID, przez którą wzrosło zapotrzebowanie na usługi oferowane przez transport, w tym także morski.
Jest drożej i niepewnie
Niestety od dłuższego już czasu mamy do czynienia z destabilizacją transportu morskiego, czyli wzrostu cen przewozów, spadek punktualności i niezawodności, częste opóźnienia i anulacje rejsów.
Dobrą wiadomością jest fakt, że gwałtownie rosnące ceny wyhamowały, a nawet spadły o kilka procent. Jednak dalej są one niemal 4-5 razy wyższe niż w 2019 roku.
Niestety, poziom usług jest nieakceptowalny przez wielu załadowców i od jakiegoś czasu się on nie poprawia. Według statystyk poziom niezawodności jeszcze w 2020 roku wynosił 70%, natomiast obecnie jest to zaledwie 30%.
Armatorzy przejmują spedycje
Przewoźnicy morscy coraz bardziej chcą przejąć możliwie największą część łańcucha dostaw, m.in. poprzez eliminacje spedytorów i przejęcie ich funkcji, czyli transportu do i z portów morskich, magazynowania, odpraw celnych itp.
Dzieje się to wskutek integracji pionowej, która polega na przejmowaniu firm spedycyjnych i logistycznych przez armatorów. Przykładem może być tutaj przejęcie firm (CEVA i GEFCO przez armatora CMA CGM.
W celu przejęcia tych firm wykorzystywane są finanse pochodzące z ogromnych zysków z 2020 i 2021 roku, a także z pomocy rządowej.
Wyżej wspomniana integracja pionowa polega na przejęciu części logistycznej łańcuchów dostaw, czyli usług, które do tej pory świadczone były przez firmy logistyczne i spedycyjne.
Co więcej, armatorzy bardzo utrudniają działalność firm logistycznych, poprzez nakłanianie załadowców do rezygnacji z ich usług. Bardzo często przybiera to formę nieuczciwej konkurencji.
Pojawia się zatem pytanie: jak to wszystko wpłynie na przewoźników, załadowców?
Patrząc na to ogólnikowo, wydaje się, że nie będzie mieć to żadnego wpływu, ponieważ przewoźnicy zajmujący się transportem drogowym i tak zostaną zaangażowani niezależnie czy przez spedytora, czy armatora.
Jednak przyglądając się uważniej, nie będzie to takie łatwe. Eliminacja spedytorów spowoduje, że zmniejszy się konkurencja na rynku, w związku z czym przewoźnicy drogowi będą zdani wyłącznie na armatorów.
Spadek konkurencji nie jest korzystnym rozwiązaniem, ponieważ zależność tylko od armatorów sprawi, że stawki będą stopniowo spadać, to z kolei wpłynie na obniżenie zysków firm przewozowych.
Na pierwszy rzut oka, mogłoby się wydawać, że dzięki temu zyskają także klienci, jednak nie ulega wątpliwościom, że ten zysk trafi najprawdopodobniej do kieszeni armatorów, a nie klientów.
Co to oznacza dla całego rynku? Otóż zależność całego łańcucha dostaw, w tym także transportu drogowego od armatorów, doprowadzi do zmniejszenia konkurencji, czego konsekwencją będzie z pewnością wzrost kosztów w całym łańcuchu dostaw.
Takimi prawami rządzi się rynek, w związku z tym, obecna sytuacja panująca w transporcie morskim powinna budzić pewnego rodzaju niepokój, nie tylko spedytorów i logistyków, ale wszystkich uczestniczących w tym rynku, również przewoźników drogowych.