Share This Post

Aktualności / Nieuws / Redakcyjny

Stają fabryki w Europie, a wraz z nimi transport drogowy

Stają fabryki w Europie, a wraz z nimi transport drogowy

Tak jak pisaliśmy we wcześniejszych artykułach, obecna sytuacja jest dla przewoźników tragiczna. Koszty, które rosną w niewyobrażalnym tempie, sprawiają, że stawki również będą musiały być wyższe. Prognozuje się, że mogą one dojść do 2-3 euro za wozokilometr, czyli dwa razy więcej, niż jeszcze w poprzednim miesiącu.

Właściciel firmy EPO-Trans, Piotr Ozimek, który jest jednym z polskich przewoźników, zauważa, że u naszych zachodnich sąsiadów zarówno drogi, jak i parkingi dla tirów są puste. Spowodowane jest to brakiem kierowców oraz malejącym popytem na usługi transportowe.

Fabryki zmuszone są zawiesić swoją działalność, ponieważ brakuje dostaw z Ukrainy i Rosji, a dodatkowo zniknęła możliwość zbytu w tamtych kierunkach. Piotr Ozimek mówi z niepokojem, że w branży transportowej będzie coraz gorzej.

Bardzo podobne zdanie ma Łukasz Zawadzki z firmy Sachs-Trans — zauważa on, że rynek jest nieco przytłumiony, z powodu mniejszej ilości transportów do Rosji. Przed wybuchem konfliktu, ładunki z Zachodu były przywożone do Polski, a następnie przeładowywano je na rosyjskie i białoruskie ciężarówki.

Szacunki polskich przewoźników wykazują, że niemal 30% wszystkich ładunków, jakie trafiało do naszego kraju z zachodu, kierowane było dalej na Wschód. Jeszcze większy niepokój w branży budzi fakt, że towary, które mają trafić do Rosji, trafiły już na samochody zamiast na statki, a mimo to zainteresowanie przewozami drogowymi maleje.

W związku z taką sytuacją bardzo ciężko znaleźć jakiekolwiek zlecenie do Polski, tak aby auto mogło z powrotem wrócić do bazy.

Zaczyna brakować kierowców

Po wybuchu wojny na Ukrainie, Polskę opuściło ok. 70 tys. osób. Mimo że nie ma dokładnych danych, ilu z nich pracowało w branży transportowej, to cały sektor odczuwa wyraźne oznaki braku pracowników.

Przedstawiciel koncernu Scania Polska Paweł Paluch przyznaje, że wielu klientów kontaktuje się z nimi w celu przełożenia odbioru nowego pojazdu, ponieważ mają oni problem z dostępnością kierowców.

Specjaliści zakładają, że w najbliższym czasie gospodarka europejską wyraźnie wyhamuje, natomiast popyt na usługi transportowe nie powinien spadać, w tak dużym tempie, jak podaż ciężarówek.

Analitycy Santander Bank Polska szacują, że w pierwszych dniach wojny do Ukrainy mogło wrócić około 10% kierowców, którzy posiadają licencję na przewozy międzynarodowe.

Przewoźnicy zauważyli także zdecydowany spadek zainteresowania zakupem nowych ciężarówek. Krzysztof Strzała z firmy Anika Trans zaznacza, że obecnie firmy oferują nowe pojazdy za cenę 95 tys. euro, podczas gdy jeszcze nie tak dawno trzeba było zapłacić za nie 115 tys. euro.

Bardzo wiele firm transportowych zmuszonych jest do pozostawienia pojazdów na parkingu firmowym, ponieważ brakuje kierowców do pracy. Dodatkowo dochodzi napięta atmosfera panująca w całej branży. Zawadzki informuje, że z powodu konfliktu na Ukrainie, w Zachodniej Europie nie chcą ładować białoruskich kierowców, czasami dochodzi nawet do bójek.

Dużym przedsiębiorstwom udało się poradzić z tym problemem, ponieważ na początku roku posiadali nadmiar kierowców. Piotr Ozimek przyznaje, że jego załoga liczyła większą liczbę pracowników, dzięki czemu udało mu się względnie pokonać problem. Obecnie stara się on odbudować swoją rezerwę.

Rząd proponuje wprowadzenie nowej dyrektywy, która umożliwiałaby szybsze i sprawniejsze zatrudnianie kierowców ze Wschodu.

Drogie paliwo

Przewoźnicy narzekają także na ceny paliw, które również ich wykańczają. W ciągu ostatniego miesiąca cena hurtowa paliw wzrosła z 4,6 zł/litr do aż 7,7 zł/litr.

Jeden z analityków podkreśla, że tak duża zmienność cen paliw może w łatwy sposób zweryfikować korekty paliwowe, które były stosowane do tej pory. Mechanizmy, które są stosowane w zawieranych umowach, powinny reagować znacznie szybciej.

W dalszej wypowiedzi dodaje, że w najbliższym czasie spodziewa się kolejnego wzrostu cen, a także coraz większego niepokoju panującego na europejskich rynkach transportowych.

W obecnym czasie to właśnie na tempo wzrostu cen paliw jest głównym powodem zmartwień przewoźników, ponieważ generują one znacznie wyższe koszty usług transportowych.

Piotr Ozimek tłumaczy, że bardzo ciężko negocjować ceny z klientami, ponieważ bardzo szybko się one zmieniają. Przewoźnik zmienił system ustalania stawek z miesięcznych na tygodniowe, choć i to nie jest oczywistym rozwiązaniem, bo nikt nie chce dopłacać do swojego interesu.

Na rynku nastała obecnie bardzo trudna sytuacja, która może spowodować, że wiele firm transportowych po prostu upadnie.

Share This Post

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>