Z dniem 2 lutego weszły w życie nowe przepisy dotyczące zmian wynagradzania zawodowych kierowców ciężarówek. Warto jednak zaznaczyć, że podwyżki obejmą nie tylko kierowców, ale także grupy, o których nie wspomina ustawa.
Niestety, przepisy dotyczące transportu międzynarodowego w Polsce zostały zmienione na ostatnią chwilę. Nowelizację ustawy o transporcie drogowym, prezydent podpisał dopiero 27 stycznia.
Uderzenie w transport
2 lutego zaczyna także obowiązywać Pakiet Mobilności, który zmienia zasady naliczania wynagrodzenia dla kierowców pracujących poza granicami swojego państwa.
Mimo tego, że o unijnym projekcie mówiono już dawno temu, to wielu polskich przewoźników do tej pory nie rozumie nowego prawa, które dodatkowo weszło w życie tuż po wprowadzeniu Polskiego Ładu.
Chaos i niepewność, jak po Polskim Ładzie
Prezes Zrzeszenia Przewoźników Drogowych w Olsztynie, Aleksander Reisch, otwarcie mówi o tym, że cała branża transportowa jest pełna niepewności i nie wie, czego ma się spodziewać dalej.
Uważa on, że sektor transportowy będzie musiał zmierzyć się z chaosem, który miał także miejsce po wprowadzeniu Polskiego Ładu
Bardzo wielu przewoźników obawia się, że nie sprosta nowym przepisom i będzie zmuszona zawiesić działalność.
Mateusz Włoch z Grupy Inelo twierdzi, że rosnące koszty leasingu, paliwa i wynagrodzeń oraz brak możliwości wynegocjowania wyższej stawki za przewozy może spowodować zamknięcie bardzo wielu firm.
Koszty pracodawców urosną, ale nie pensje
Ekspert z Grupy Inelo ocenia, że koszty przewoźników związane z wynagrodzeniami mogą wzrosnąć nawet o 20%, aby stawka netto nie została pomniejszona. Oczywiście wszystko zależy także od bardzo wielu czynników m.in. od tego, do jakiego kraju jedzie oraz ile czasu przebywa poza granicami naszego państwa.
Jednym słowem, koszty przewoźników będą musiały się zwiększyć, aby wynagrodzenie kierowców sprzed wprowadzenia zmian nie uległo zmianie. Jest to związane przede wszystkim z likwidacją nieoskładkowanych dodatków, czyli diety i ryczałtu.
Czas oczyścić tę dżunglę
Zupełne odmienne zdanie mają związkowcy. Tadeusz Kucharski z Sekcji Krajowej Transportu Drogowego NSZZ „Solidarność” uważa, że nowe przepisy są doskonałym rozwiązaniem na to, aby wyeliminować firmy, które zarabiały kosztem swoich pracowników.
Kucharski jest świadomy tego, że wynagrodzenie netto dla pracowników nie wzrośnie znacząco, natomiast kierowcy z pewnością odczują zmianę w chwili pójścia na zwolnienie lekarskie, urlop lub po prostu po przejściu na emeryturę.
Związkowiec zaznacza, że do tej pory znaczna większość przedsiębiorstw zatrudniała kierowców za najniższą stawkę krajową, a pozostałą część wynagrodzenia stanowiły dodatki, które nie były oskładkowane.
Taka umowa sprawiała, że przykładowo, podczas choroby kierowca otrzymywał wyłącznie podstawowe wynagrodzenie, które było bardzo niskie. Tak więc, dzięki nowym przepisom, te złe praktyki będą musiały się zakończyć.
Oczywiście Kucharski wie, że w związku z tymi zmianami ceny przewozu ładunków wzrosną jednocześnie powodując wzrost inflacji.
Rząd oszczędza pracodawców, kierowców już nie
Zdaniem związkowców, odpowiedzialność za naruszenia przepisów z Pakietu Mobilności została niesprawiedliwie podzielona przez polski rząd, a kary wyceniono niewspółmiernie.
Istnieje wiele sytuacji, w których zarówno kierowca, jak i przewoźnik zostanie ukarany mandatem. Do sytuacji, w których wyłącznie kierowca zostanie ukarany, należy m.in. brak odnotowania przejazdu przez granicę, a także brak sprawnego pojazdu lub nie odśnieżenie dachu pojazdu.
Oczywiście jak wiemy, na parkingach i miejscach postojowych dla pojazdów ciężarowych zlokalizowanych w naszym kraju nie ma specjalnych ramp ze szczotkami, które umożliwiłyby zgarnięcie śniegu bądź lodu z dachu.
Kucharski zaznacza, że w jaki sposób kierowca, który jest sam w trasie, ma odśnieżyć samodzielnie dach. Dodatkowo zadając retoryczne pytania: kto mu przytrzyma drabinę? Co się stanie, jak spadnie podczas odśnieżania?
Nasz rozmówca podaje także inny przykład nieadekwatnego wycenienia kary. Po wejściu w życie Pakietu Mobilności, kierowca powinien obowiązkowo wracać do kraju co cztery tygodnie, natomiast w przypadku braku odnotowania tego w dokumentach, firma zapłaci jedyne 150 zł.
Jest to kwota bardzo mała, która jest wręcz niezauważalna dla firm, w związku z czym, przewoźnicy celowo nie będą prowadzić takiego trybu pracy.
Bardzo wiele mniejszych firm transportowych wysyła kierowcę z ładunkiem w jedną stronę, nie mając nic na powrót, licząc, że w międzyczasie coś się uda poszukać. Często bywa, że kierowcy czekają na parkingach za granicą nawet przez tydzień na nowe zlecenie i nie mają za ten okres zapłacone